Zdążyć z miłością - Beata Majewska [OPINIA]
Po „Konkursie na żonę” i „Bilecie do szczęścia” przyszła pora na przeczytanie i podzielenie się
z Wami moimi wrażeniami o trzecim tomie serii Beaty Majewskiej – „Zdążyć z
miłością”. Po przeczytaniu „Biletu o szczęścia” byłam zdezorientowana, o czym
ma opowiadać kolejna część. Historia Łucji i Hugona wydawała się zamknięta. I rzeczywiście
była. Okazało się, że tym razem Beata Majewska opisała losy dotychczasowej
postaci drugoplanowej. Olga Becker swego czasu spotykała się z Hugonem, a po
tym, jak została przez niego odrzucona, postanowiła się na nim zemścić i trochę
namieszała w jego związku z Łucją. W pierwszych dwóch tomach odgrywała rolę typowej
mąciwody.
Do lektury
trzeciej części podchodziłam z pewną rezerwą, a nawet obawą. W poprzednich
dwóch tomach Olga raczej nie dawała się lubić, a wątek z nią związany miał
zabarwienie lekko trącące schematem z telenowel. Ale po przeczytaniu trzeciego
tomu mogę stwierdzić, że niepotrzebnie tak myślałam. To inna historia, mająca
zupełnie inny klimat i szczerze mówiąc, wydaje mi się najlepsza z całej trójki. Najdalej
jej do bazowania na schematach, bohaterowie są ciekawsi oraz dojrzalsi (co z
racji mojego „sędziwego” wieku prawdopodobnie bardziej mi odpowiada).
Olga jest bardzo
zamożną osobą, prowadzi doskonale prosperujące laboratorium medyczne.
Nie musi martwić
się o pieniądze, ale inne obszary jej życia nie są usłane różami, co wiadomo
już z lektury poprzednich tomów. Nie udało się jej zdobyć miłości Hugona, a w „Bilecie
do szczęścia” okazało się, że Olga musi zawalczyć o swoje zdrowie i życie.
W trzecim tomie
serii Beaty Majewskiej na drodze Olgi staje pewien mężczyzna. Kamil jest
wdowcem samotnie wychowującym dwójkę dzieci: ośmioletnią Faustynę i
czteroletniego Maksa. Wydaje się, że Olga i Kamil pochodzą z dwóch różnych
planet, zwłaszcza kiedy ma się w pamięci jej postać z poprzednich dwóch części
trylogii. Mimo wielu różnic, w tym tych materialnych, coś pcha ich ku sobie. Można
by spodziewać się, że z perspektywy Olgi dzieci Kamila będą tylko utrudnieniem
dla ich związku, ale staje się inaczej. Jednak to, co dzieli bohaterów, niejednokrotnie wysuwa się na pierwszy plan i stanowi zagrożenie dla ich
wspólnej przyszłości.
O ile „Konkurs
na żonę” i „Bilet do szczęścia” to książki lekkie, niewymagające, bliskie
określeniu czytadła, to „Zdążyć z miłością” jest historią znacznie
poważniejszą, bardziej dojrzałą i przejmującą. To już nie jest wyłącznie
opowieść romantyczna, choć potrzeba miłości stanowi jej rdzeń. To powieść
obyczajowa, w której autorka znacznie głębiej zagląda do wnętrz swoich bohaterów.
„Zdążyć z miłością”
to opis niezwykłej i radykalnej metamorfozy Olgi. Nie ma już tej namolnej
intrygantki, którą poznałam w pierwszych dwóch tomach. Jej historia pokazuje,
jak niespodziewanie, błyskawicznie i diametralnie może zmienić się życie, rola w nim i priorytety. Zarówno
na lepsze, jak i na gorsze… Nic nie zapowiada wielkiego szczęścia, ale
przed bólem również często nie ma
sygnałów ostrzegawczych.
Jest to również
historia o kompromisach, docieraniu się ludzi w związku i wspólnym życiu pomimo
tego, co dzieli. Miłość i poświecenia często idą ze sobą w parze, ale książka
Beaty Majewskiej niesie myśl, że to wcale nie musi być złe.
Jak większość historii na
świecie jest to opowieść o wielkiej potrzebie miłości, szukania swojego przeznaczenia
i szczęścia. Choć ma melodramatyczny klimat, to nie odbieram jej jako
stereotypowego babskiego, lekkiego czytadła. Dla mnie była to książka
poruszająca i zaskakująca z dwóch powodów. Po pierwsze, znacząco różni się od
dwóch poprzednich części. Po drugie,
pełna jest zwrotów akcji, które fabułę wywracają do góry nogami. Po kilkudziesięciu
stronach lektury miałam wrażenie, że wiem, do czego prowadzi mnie autorka, ale rozwinięcie
fabuły nijak miało się do moich przypuszczeń. Tym, którym opisy czy
recenzje „Konkursu na żonę” i „Biletu do szczęścia” nie przypadły do gustu,
mogę powiedzieć, żeby nie skreślali automatycznie trzeciego tomu – „Zdążyć z
miłością”. Niewiele jest nawiązań do wcześniejszej fabuły, a jeśli są to albo
mało znaczące, albo nieźle przypomniane, więc sądzę, że nie powinno czuć się
zdezorientowanym. A jeśli szukacie kobiecej powieści obyczajowej z wątkiem
romantycznym, która Was poruszy, zaskoczy i skłoni do refleksji, to według mnie
„Zdążyć z miłością” powinna się sprawdzić.
Beata Majewska naprawdę zaskoczyła mnie tą książką.
Beata Majewska naprawdę zaskoczyła mnie tą książką.
Cieszę się, że Tobie również podobała się ta książka! :)
OdpowiedzUsuńP.S. Piękne zdjęcia! :)
Bardzo Ci dziękuję.
UsuńPozdrawiam :-).
Czytałam pierwsza część i bardzo mi się spodobała, więc kolejne również na pewno przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuń