Recenzja książki "Śmierć sprzedawcy dywanów" Karin Wahlberg








Po raz kolejny sięgnęłam po szwedzki kryminał. No cóż, to chyba uzależnienie. Ale od razu zastrzegam, że nie mam zamiaru się z niego leczyć. A książka, którą właśnie skończyłam czytać i teraz ją recenzuję, utwierdza mnie w przekonaniu, że mój nałóg jest tak naprawdę niegroźny, a wręcz przyjemny i relaksujący.
Ostatnio opisywałam "Pocieszyciela" (moja recenzja tutaj) Karin Wahlberg, szósty tom cyklu kryminałów z Claesem Claessonem i Veronicą Lundborg. Od razu po skończeniu tej lektury wzięłam się za kolejny, siódmy, tom tej serii - "Śmierć sprzedawcy dywanów".


Tytuł mnie zaintrygował. Przed wgryzieniem się w strony tej książki wyobrażałam sobie, że tytułowy sprzedawca dywanów to domokrążca, który chodzi od drzwi do drzwi domów w małych, szwedzkich miasteczkach i za pomocą różnych socjotechnik próbuje wcisnąć ludziom jakieś tandetne dywany. Ale moje wyobrażenia były błędne. Bo ten sprzedawca dywanów, Carl-Ivar Olsson, nie jest żadnym podejrzanym akwizytorem, a właścicielem sklepu z orientalnymi dywanami, znającym się na rzeczy i z pasją wykonującym swój zawód. Ma żonę i dwójkę dorosłych, ustatkowanych dzieci. Prowadzić sklep pomaga mu siostrzenica, która ma ambicje jak najwięcej dowiedzieć się o dywanach od swojego wujka i wyrosnąć na jego godnego następcę.
W trakcie służbowej podróży do Stambułu Carl-Ivar Olsson zostaje brutalnie zamordowany. Policyjne śledztwo przebiega równolegle w Szwecji (gdzie żył sprzedawca dywanów) i Turcji (gdzie został zabity).
Komisarz Claes Claesson jest akurat w szczególnym momencie, bo po raz drugi zostaje ojcem i jest na urlopie rodzicielskim. Jednak to właśnie on dostaje propozycję, żeby udać się do Stambułu i współpracować z turecką policją. Staje przed dylematem, czy może wyjechać w takim momencie, zostawić żonę z córkami i nie być świadkiem pierwszych dni życia swojego nowonarodzonego dziecka. 
O fabule już dość. Mogę jeszcze wspomnieć, że w szwedzkim miasteczku ma miejsce jeszcze kilka dziwnych zdarzeń, a we wszystkich sprawach przewijają się dywany.
Ciekawostką jest, że ta część serii rozpoczyna się dokładnie tą sceną, którą zakończył się tom szósty - "Pocieszyciel". Cieszę się więc, że poszłam za ciosem i przeczytałam obie części bezpośrednio jedną po drugiej. Ale można oczywiście sięgnąć po tę książkę, nie czytając pozostałych tytułów serii.
Ożywczym zabiegiem dla całego cyklu jest umiejscowienie części akcji w innej niż dotychczas lokalizacji. Tym bardziej, że jest ona znacząco inna w kontekście kultury, architektury czy atmosfery od sennego, szwedzkiego miasteczka. Czy był to świadomy zabieg autorki, mający na celu odświeżenie cyklu? Tego nie wiem, ale na pewno "wrzucenie" szwedzkich policjantów do Stambułu wybija z pewnej rutyny czytania kolejnego skandynawskiego kryminału.

Jedna ze szwedzkich recenzji, zacytowana przez polskiego wydawcę na okładce, stwierdza: "Powiew klasycznego kryminału w stylu Agathy Christie". W pewnym sensie się z tym zgadzam ze względu na "ukladankę" ludzi i wątków tej historii oraz na obecność samego Orientu oczywiście, ale konstrukcja całej powieści według mnie odbiega od schematu stosowanego przez Christie. Rozumiem jednak, że są tacy, którzy tych podobieństw mogą widzieć więcej, a inni nie dostrzegają ich wcale.
Mimo krwawego początku fabuły i orientalnej przestrzeni, w jaką przenosi czytelników autorka, przez pierwsze mniej więcej 200 stron akcja toczy się dość leniwie. Ale tylko jeśli chodzi o jakieś napięcie. Mimo tego czytało mi się bardzo dobrze, w żaden sposób nie męczyła mnie ta lektura. Zresztą to tempo akcji świetnie podsumował sam Claes Claesson, główny bohater całego cyklu, mówiąc: "Najpierw nie dzieje się nic, a potem wszystko naraz". Tak jak w życiu, najpierw żmudne poszukiwanie oraz zbieranie informacji, a potem kumulacja zdarzeń i rozwiązanie.
Pewne niedostatki napięcia, rekompensuje obyczajowa i refleksyjna strona powieści Karen Wahlberg. Nie jest może ona tak bogata, jak przemyślenia Gunnara Barbarottiego w cyklu Håkana Nessera, ale również bardzo ciekawa, dająca do myślenia bez względu na to czy się zgadzamy czy nie. Mnie spodobały się refleksje Claessona na temat religii (zainteresowanych odsyłam na stronę 265) oraz atrakcyjności, która brzmi następująco:
"Lotta Öberg miała na sobie biały płaszcz kąpielowy z grubego frotté jak w SPA. Mocno ściągnęła pasek na swej szczupłej talii. Krótkie jasne włosy. Pewna siebie, trochę nadęta, ale dosyć atrakcyjna. Chociaż właściwie nie - pomyślał Claesson. Naprawdę atrakcyjni ludzie są serdeczni. Smukła figura i perfekcyjny profil to nie wszystko, co się liczy na tym świecie."

To, czego brakowało mi w trakcie lektury "Śmierci sprzedawcy dywanów", znając poprzednie tomy, to wątków dotyczących pobocznych postaci, tj. Louise Jasinski czy Petera Berga. Ale za to pojawiają się nowe postacie i pod dostatkiem jest Claesa Claessona. A jakim jest policjantem? Najlepiej, jeśli oddam głos jemu samemu:
"Siedział na fotelu z nogą założoną na nogę i nie spuszczał z niej wzroku. Doskonale wiedział, że sprawiał wrażenie osoby silnej i zrównoważonej, emanował spokojem, który bywał zdradziecki. Bo ten jego spokój mógł niektórych wprawiać w niepewność, a w przypadku innych usypia ich czujność, co powodowało, że czuli się tak bezpieczni, że mówili więcej, niż zamierzali."
Jeżeli w kryminale szuka się nie tylko zbrodni, intrygi i śledztwa, a docenia się jeszcze wątki obyczajowe, zupełnie niesensacyjne, to warto sięgnąć nie tylko po "Śmierć sprzedawcy dywanów", ale i po pozostałe tomy cyklu Karin Wahlberg. Ja szczerze je polecam i czekam na polską publikację ósmej części pod oryginalnym tytułem - "8".

Czy ta recenzja jest pomocna? Czy znacie już Claesa Claessona? Zapraszam do pozostawienia śladu po przeczytaniu powyższego tekstu i podzielenia się swoją opinią.
Żeby nie być monotematyczną kolejna recenzja nie będzie o kryminale. Tym razem zagości polska pozycja.


INFORMACJE O KSIĄŻCE:
"Śmierć sprzedawcy dywanów"
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-7943-038-3 
Liczba stron: 454
Miękka okładka 

 źródło okładki: http://wydawnictwoswiatksiazki.pl/

Komentarze

  1. Uwielbiam kryminały rodem ze Skandynawii. Sądzę, że i ten wkrótce wpadnie w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam kryminały rodem ze Skandynawii. Sądzę, że i ten wkrótce wpadnie w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również na punkcie skandynawskich kryminałów mam wręcz bzika, więc kolejne tytuły z tego gatunku i z tej części świata pojawią się na moim blogu wiele razy. Zapraszam do odwiedzin i polecam lekturę książek Karin Wahlberg. Pozdrawiam ☺

      Usuń
  3. Kryminały to książki, które jakoś mnie aż tak nie ciągną do siebie. ;)

    Pozdrawiam,
    Czytaninka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Choć w książkach Wahlberg czy Nessera jest mniejsza "zawartość kryminału w kryminale", a sporo jest w nich powieści obyczajowej. Interesujące socjologicznie i psychologicznie. Nie namawiam na siłę. Może w kolejnych moich recenzjach znajdziemy punkty wspólne. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Skandynawskie kryminały nieco mi się przejadly. Śledztwo toczone w Turcji to ciekawy zabieg i zgadzam się, że to często ożywia akcje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja może czytam je w mniejszym natężeniu niż jeszcze rok temu, ale nie wyleczyłam się z nich ;-).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu "Zaczytana do samego rana". Będę bardzo wdzięczna za pozostawienie śladu Twoich odwiedzin. Podziel się swoimi wrażeniami i refleksjami, stosując się do zasad netykiety. Spam oraz treści obraźliwe będą usuwane.

Popularne posty z tego bloga