Kroniki Jaaru. Księga luster - Adam Faber [Recenzja matki i zaczytanej 12-latki]
Dawno razem z córką nie dzieliłyśmy się z Wami wrażeniami z naszych wspólnych lektur. Oj, bardzo dawno. "Wspólne lektury" raczej nie są trafnym określeniem, bo już od dawna nie czytamy razem na głos. Po pierwsze, moja córka czyta znacznie szybciej, a po drugiej, jej wiek mówi chyba sam za siebie. Ta epoka minęła już bezpowrotnie...
Czytamy więc niezależnie od siebie, ale niejednokrotnie są to te same książki.
Tym razem był to pierwszy tom „Kronik Jaaru” Adama Fabera.
Ten tekst muszę zacząć od pewnego
wyzwania – połakomiłam się na okładkę „Kronik Jaaru”, jej piękny klimat
stworzony przez Tojko oraz na porównanie głównej bohaterki do Harry’ego
Pottera. No cóż, mam słabość do serii J.K. Rowling i bardzo przypadła mi do
gustu koncepcja damskiej postaci nawiązującej lub podobnej do Harry’ego. To
prawda, że nie lubię fantastyki i młodzieżówek. Prawdą jest również to, że nie
lubię marketingowych porównań. Ale od każdej reguły są wyjątki i czasem łamie
się wewnętrzną dyscyplinę. Tak też było w tym przypadku. Swoją przygodę z
Potterem zaczęłam jako osoba dorosła. Potem dałam się jeszcze uwieźć Atramentowej
Trylogii Cornelii Funke. Pomyślałam więc, że i seria Adama Fabera może mnie
zaczarować. Niestety tak się nie stało. Cała opowieść rozkręca się bardzo długo, a nawet wtedy, gdy nabiera jakiegoś dynamizmu, dla mnie daleka była od porywającej. Fabuła do mnie nie przemówiła,
bohaterowie wydali mi się bardzo sztampowi, a najgorszym rozczarowaniem jest
magiczny świat stworzony przez autora. Nie poczułam jego magii, nie
zafascynował mnie, nie wydał mi się ani oryginalny, ani dopracowany. Odnoszę
wrażenie, że stworzony w "Księdze luster" świat jest kombinatem puzzli zaczerpniętych z
rożnych już opowiedzianych przez innych historii. Nie wiem, czy w sposób
zamierzony lub świadomy, ale dostrzegam nawet element znany mi z… disneyowskich
bajek o Dzwoneczku. Przyznam Wam szczerze, że ten detal rozbawił mnie. Inni
mogą nie mieć takiego skojarzenia jak ja, ani tym bardziej nie będą tym
rozśmieszeni. Być może naoglądałam się za dużo bajek.
Pamiętajcie jednak, że jest to
opinia osoby, która jest dużo, naprawdę dużo starsza od czytelników, do których
ta książka jest skierowana. Z drugiej strony jest wiele tytułów literatury
dziecięcej, które bardzo lubię i czytam z przyjemnością. I to może być klucz –
użyłam sformułowania literatura dziecięca, a przecież czym innym jest
współczesna literatura młodzieżowa. Może nadaję się na czytelnika książek dla
dzieci, a dla młodzieży już nie. Hmm, chyba to również nie jest rozwiązanie
zagadki mojego braku sympatii dla „Kronik Jaaru”, bo powyżej wymieniałam dwie
serie, z pewnością młodzieżowe, które lubię bardzo. Może jednak „Księga luster”
nie jest książką porywającą, zapalającą iskierki w oczach czytelnika. Z pewnością
ma większe szanse na pozytywne przyjęcie przez nastoletnich czytelników. A
skoro tak, oddam głos swojej córce.
„Kroniki Jaaru” to książka, która
dla każdego ma inne przesłanie. Wiele sytuacji i historii można powiązać z
naszym życiem.
Co myśli o tej książce 12-latka? Uważam,
że wyróżnia się na tle innych powieści fantastycznych tym, że świat Jaaru został
przez autora tak skonstruowany, że każdy czytelnik może inaczej wyobrazić sobie
krainę magii z powieści Adama Fabera.
Postaci z tej książki były bardzo
wyraźnie nakreślone, co odrobinę zagrabiało pole do popisu wyobraźni odbiorców,
aczkolwiek nie zmienia to faktu, że każdy charakter różnił się od drugiego, a
myśli rady i poglądy każdego bohatera były różne, a tym samym fascynujące.
Akcja powieści według mnie
rozkręciła się na dobre dopiero po odkryciu przez Kate Jaaru. Przedtem historia
w ogóle nie zaciekawiła mnie, ale jak to nałogowy książkoholik, przestrzegam
zasady nr 1 – zawsze daję książce drugą szansę.
W wielu książkach, które powstały
na fali tzw. potteromanii, która ogarnęła świat literatury fantastycznej 20 lat
temu, przewija się standardowy scenariusz:
- bohater nie wie, że jest czarodziejem
- bohater dowiaduje się, że jest czarodziejem
- jako początkujący czarodziej przejawia wielką moc
- odbywa spektakularną walkę z innym czarodziejem.
W książce Adama Fabera schemat
jest zupełnie inny, a postaci i charakterystyczne przedmioty są z zupełnie
osobnej kategorii.
Po poruszeniu tylu tematów muszę
jednak przyznać, że „Kroniki Jaaru” są bardzo ciekawie i dobrze napisane. Nie
jest ona jedną z tych książek, o którą jest dużo szumu, że „nadchodzi nowy
Harry Potter”, bo wyczyny J.K. Rowling nie da się powtórzyć. Jeśli wybiera się
taką tematykę, warto dążyć do kreowania swojej, wyjątkowej, kreatywnej
historii, a nie powielać znany już schemat.
Jak widzicie tym razem zupełnie nie zgadzam się z opinią mojej córki.
Choć wspomniała, że początek jej nie zaciekawił, to potem, w przeciwieństwie do
mnie, wciągnęła się w historię o Kate Hallander. Dla mnie długo była ona nużąca,
a nawet wtedy, gdy w fabule coś drgnęło, nie czułam się zaintrygowana,
zaskoczona czy zaczarowana.
Na półce już czeka drugi tom - „Czarny amulet”. Ponieważ pierwszy nie przekonał mnie do siebie, trudno mi będzie zabrać się za lekturę kolejnego. Słyszałam, że jest lepszy, że więcej się w nim dzieje, ale wstrzymam się z decyzją aż usłyszę „werdykt” mojej córki.
W najbliższych planach mamy jeszcze trzy inne wspólne lektury, więc z pewnością cykl „Recenzja matki i zaczytanej 12-latki” pojawi się tu nie raz.
Świetny pomysł na wspólne czytanie i recenzje.
OdpowiedzUsuńDziękujemy Ci bardzo i cieszymy się, że się podoba :-).
UsuńBardzo dobry i ciekawy tekst ! ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttps://okiempoezji.blogspot.com/
Dziękujemy :-)
UsuńPiszesz: "Ta epoka minęła już bezpowrotnie..."
OdpowiedzUsuńOdpowiem: "Niekoniecznie. To zależy od Was" :-)
Wiem, bo też myślałam, że już nigdy razem, ale jednak czasem się zdarza :-)
Moja córka ma 13 lat.
Oczywiście masz rację. Czasem czytamy razem jakieś krótkie fragmenty, ale moja córka czyta w takim tempie i tak dużo, że woli już robić to sama, bo wie, że w ten sposób szybciej dowie się, co dalej ;-).
UsuńŻyczymy Wam miłych wspólnych lektur :-).
Przede wszystkim - pięknie tu!
OdpowiedzUsuńA co do posta, to dobrze, że córce się podobało. A skoro Ciebie nie wciągnęło, nudzilas się itd a 12latce jednak podeszło, to może faktycznie kierowana jest do mocno młodszych czytelników.
Dziękuję :-*. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Długo się zabierałam do tej zmiany. Choć od dawna chodziła mi po głowie, to te techniczne aspekty bloga odstraszają mnie.
UsuńFaktycznie czytelnicy 30+ raczej nie są grupą docelową "Kronik Jaaru".
Nowy wygląd bloga super. Bardzo przejrzysty. Pomysł na wspólny wpis - rewelacja. Ja również nie gustuję w tego typu książkach, ale wyjątki od reguły ale zdarzają. I jak widać punk widzenia, zależy od punktu siedzenia 😉
OdpowiedzUsuńDzięki, Kasiu. Cieszę się, że Ci się podoba :-D.
UsuńRzadko tak eksperymentuję z gatunkami. Tym razem nie był to strzał w dziesiątkę ;-)
Super pomysł, żebyście obie wrzucały recenzje! A Kroniki Jaru wciąż na mnie czekają - mam drugą cześć, ale mam nadzieję, że pierwszą gdzieś dorwę ;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Ci bardzo :-). Ciekawa jestem, jak Tobie się spodobają.
Usuń