O, matko... i córko! Czyli recenzja matki i zaczytanej 11-latki. "Księga potworów" Michała Rusinka
Córki przodem ;-).
Ja, w wieku niespełna 12 lat, dobrze bawiłam się przy lekturze.
Pozwolę sobie zacytować fragment wiersza o Cerberze:
Praktycznie każdy z nas ma cechy takiego Cerbera i tak jak mówi autor – nie należy wierzyć w takie i owakie plotki na swój temat.
Dużo urokliwości dodają książce ilustracje wykonane przez Daniela de Latoura. Książka ma swoją część artystyczną – pisaną wierszem, oraz drugą z opisami do każdego potwora występującego w tej książce (objaśnienia spisały Magdalena Chorębała i Karolina Przybysławska). Oprócz wierszyków o (nie)realnych potworach są tam dwa zatytułowane „Rusinki” i „Delatury”, które opowiadają o dwóch ludziach – o pisarzu i ilustratorze (chyba logiczne skąd ich znamy ;-)).
Uważasz, że era wierszyków została zakończona? Jesteś w poważnym błędzie! Michał Rusinek pokazuje nam, że każde dziecko musi mieć możliwość sięgnięcia po zastrzyk humoru, ale też nauki, gdyż autor puszcza oko do starszych dzieci, które mogą porównać złe opinie i zachowanie wobec naszych potworków, do codziennego życia współczesnego nastolatka. Czyli drwiny, plotki, dbałość o dobry wygląd, czy lęk przed kimś lub czymś oraz złe kontakty z rówieśnikami. Mimo iż można pomyśleć „Dzieci męczą się z tym w szkole, to teraz jakiś pisarz im to będzie wbijał do głów przy czytaniu – czasie relaksu?!”. Oczywiście tylko niemądry rodzic będzie próbował tego typu docinek.
STRACH! Każdy czegoś się boi. Większość dzieci czuje strach przed jakimiś wyimaginowanymi stworzeniami. Zwłaszcza te, które mają bogatą wyobraźnię. Co można zrobić, żeby ten lęk nie był paraliżujący, a nawet go zniwelować? Jedną z najskuteczniejszych metod jest ośmieszenie obiektu wywołującego strach. Albo nadanie mu bardzo zwyczajnych cech, które odzierają go z całej jego potworności i uświadamiają, że jest to istota całkiem zwyczajna, bardziej podobna do nas niż mogło się wydawać.
Może się okazać, że potwór wcale nie jest straszny, a raczej śmieszny, czy nawet wywołujący współczucie.
Właśnie w taki sposób możecie oswoić lęki dziecka, lub swoje ;-), czytając najnowszy zbiór wierszy Michała Rusinka - "Księga potworów". Co więcej, ubawicie się przy tym po pachy.
Pamiętam z dzieciństwa, jakie silne wrażenie zrobiła na mnie legenda o Bazyliszku. Opis działania jego spojrzenia zadziałał na mnie tak sugestywnie, że przypisywałam sobie niemal bohaterstwo, zdobywając się na odwagę, żeby spojrzeć na ilustrację w książce, na której Bazyliszek wychylał się zza węgła i kierował swój wzrok dokładnie w stronę czytelnika.
Przypominam sobie, jakie przerażenie mi towarzyszyło, gdy w bezsenne noce patrzyłam na cienie malujące na ścianie różne potwory.
Byłabym wtedy znacznie spokojniejsza, gdybym miała pod ręką "Księgę potworów". Bo jak wiadomo, żeby oswoić strach najlepiej stanąć z nim oko w oko i ośmieszyć, nadać mu ludzkie cechy (zwłaszcza wady) i w ten sposób spojrzeć na niego z zupełnie innej, już nie tak przerażającej, perspektywy.
Wiersze Michała Rusinka opowiadają, o najróżniejszych stworach. I tych znanych powszechnie, jak np. Dżinn, Gnom, Ogr czy Smok, ale również o tych mniej znanych takich, jak: Kikimora, Kraken, Nibelung.
Każdy potwór ma jakąś przywarę lub kłopot, który sprawia, że wydaje nam się bardziej śmieszny niż straszny i podobny do ludzi, których znamy (lub nawet do nas samych).
Lektura tej książki ma pewien ważny walor, jakim jest spora dawka inteligentnego poczucia humoru. Po długim dniu da Wam razem z dziećmi rozluźnienie, śmiech i zastrzyk pozytywnej energii, pokazując dziecku jak można żartować mądrze, ale i taktownie.
Dla mnie, uwielbiającej zabawy językowe i tworzenie nowych słów czy znaczeń, z tej książki (jak i z pozostałych Michała Rusinka) płynie jeszcze jedna, nieoceniona korzyść. Autor w cudowny sposób operuje i bawi się naszym językiem, nie stroniąc od współczesnego słownictwa, również anglicyzmów, pięknie je spolszczając.
Ta książka mimochodem może stać się lekcją języka polskiego. Stanowi przykład na to, czym jest kultura języka oraz uczy kreatywności w posługiwaniu się słowem.
Książka dla dzieci nie może istnieć bez ilustracji. A w tej odgrywają one bardzo ważną rolę, uzupełniając i uwypuklając słowa Michała Rusinka. Daniel de Latour, ilustrator "Księgi potworów" cudownie obrazuje cechy opisywanych potworów lub ich szczególną sytuację. Lektura dzięki temu jest pełniejsza, a oczy mogą podziwiać wyjątkową kreskę de Latoura.
Książkę kończy "Alfabetyczny spis potworów", który objaśnia pochodzenie wszystkich, opisanych w wierszach, stworów i ich występowanie w literaturze czy popkulturze.
"Księgę potworów" możecie przeczytać "na jeden przysiad" lub delektować się nią dłużej, dozując liczbę czytanych jednorazowo wierszy. Można powracać do niej wielokrotnie, aż wszystkie wiersze będziecie recytować z pamięci.
Po lekturze już wiem, czemu Yeti ukrywa się w Himalajach (z bardzo prozaicznej przyczyny). Dowiedziałam się również, że świat jest pełen Walkirii, a i ja mam z nimi wiele wspólnego. Michał Rusinek dał mi również wskazówkę, kto jest odpowiedzialny za różne awarie w moim domu. W związku z tym mam do pogadania z pewnym stworzeniem, które nazywa się Sylf ;-).
Wyśmiejcie strach i polubcie potwory, które wierszem nakreśla Michał Rusinek, a wizualizuje Daniel de Latour w "Księdze potworów". Gorąco polecam!
Pozwolę sobie zacytować fragment wiersza o Cerberze:
Źle się mówi o Cerberze
na fejsbuku i tłiterze:
że wyraża się jak zwierzę,
(...)
zwą go puszkiem w "H. Poterze",
brzydkie pryszcze ma na cerze,
mieszka w bloku na parterze,
kiepsko jeździ na rowerze...
Mówiąc szczerze, ja nie wierzę
w takie bzdury, mój Cerberze.
Praktycznie każdy z nas ma cechy takiego Cerbera i tak jak mówi autor – nie należy wierzyć w takie i owakie plotki na swój temat.
Dużo urokliwości dodają książce ilustracje wykonane przez Daniela de Latoura. Książka ma swoją część artystyczną – pisaną wierszem, oraz drugą z opisami do każdego potwora występującego w tej książce (objaśnienia spisały Magdalena Chorębała i Karolina Przybysławska). Oprócz wierszyków o (nie)realnych potworach są tam dwa zatytułowane „Rusinki” i „Delatury”, które opowiadają o dwóch ludziach – o pisarzu i ilustratorze (chyba logiczne skąd ich znamy ;-)).
Uważasz, że era wierszyków została zakończona? Jesteś w poważnym błędzie! Michał Rusinek pokazuje nam, że każde dziecko musi mieć możliwość sięgnięcia po zastrzyk humoru, ale też nauki, gdyż autor puszcza oko do starszych dzieci, które mogą porównać złe opinie i zachowanie wobec naszych potworków, do codziennego życia współczesnego nastolatka. Czyli drwiny, plotki, dbałość o dobry wygląd, czy lęk przed kimś lub czymś oraz złe kontakty z rówieśnikami. Mimo iż można pomyśleć „Dzieci męczą się z tym w szkole, to teraz jakiś pisarz im to będzie wbijał do głów przy czytaniu – czasie relaksu?!”. Oczywiście tylko niemądry rodzic będzie próbował tego typu docinek.
STRACH! Każdy czegoś się boi. Większość dzieci czuje strach przed jakimiś wyimaginowanymi stworzeniami. Zwłaszcza te, które mają bogatą wyobraźnię. Co można zrobić, żeby ten lęk nie był paraliżujący, a nawet go zniwelować? Jedną z najskuteczniejszych metod jest ośmieszenie obiektu wywołującego strach. Albo nadanie mu bardzo zwyczajnych cech, które odzierają go z całej jego potworności i uświadamiają, że jest to istota całkiem zwyczajna, bardziej podobna do nas niż mogło się wydawać.
Może się okazać, że potwór wcale nie jest straszny, a raczej śmieszny, czy nawet wywołujący współczucie.
Właśnie w taki sposób możecie oswoić lęki dziecka, lub swoje ;-), czytając najnowszy zbiór wierszy Michała Rusinka - "Księga potworów". Co więcej, ubawicie się przy tym po pachy.
Pamiętam z dzieciństwa, jakie silne wrażenie zrobiła na mnie legenda o Bazyliszku. Opis działania jego spojrzenia zadziałał na mnie tak sugestywnie, że przypisywałam sobie niemal bohaterstwo, zdobywając się na odwagę, żeby spojrzeć na ilustrację w książce, na której Bazyliszek wychylał się zza węgła i kierował swój wzrok dokładnie w stronę czytelnika.
Przypominam sobie, jakie przerażenie mi towarzyszyło, gdy w bezsenne noce patrzyłam na cienie malujące na ścianie różne potwory.
Byłabym wtedy znacznie spokojniejsza, gdybym miała pod ręką "Księgę potworów". Bo jak wiadomo, żeby oswoić strach najlepiej stanąć z nim oko w oko i ośmieszyć, nadać mu ludzkie cechy (zwłaszcza wady) i w ten sposób spojrzeć na niego z zupełnie innej, już nie tak przerażającej, perspektywy.
Wiersze Michała Rusinka opowiadają, o najróżniejszych stworach. I tych znanych powszechnie, jak np. Dżinn, Gnom, Ogr czy Smok, ale również o tych mniej znanych takich, jak: Kikimora, Kraken, Nibelung.
Każdy potwór ma jakąś przywarę lub kłopot, który sprawia, że wydaje nam się bardziej śmieszny niż straszny i podobny do ludzi, których znamy (lub nawet do nas samych).
Lektura tej książki ma pewien ważny walor, jakim jest spora dawka inteligentnego poczucia humoru. Po długim dniu da Wam razem z dziećmi rozluźnienie, śmiech i zastrzyk pozytywnej energii, pokazując dziecku jak można żartować mądrze, ale i taktownie.
Dla mnie, uwielbiającej zabawy językowe i tworzenie nowych słów czy znaczeń, z tej książki (jak i z pozostałych Michała Rusinka) płynie jeszcze jedna, nieoceniona korzyść. Autor w cudowny sposób operuje i bawi się naszym językiem, nie stroniąc od współczesnego słownictwa, również anglicyzmów, pięknie je spolszczając.
Ta książka mimochodem może stać się lekcją języka polskiego. Stanowi przykład na to, czym jest kultura języka oraz uczy kreatywności w posługiwaniu się słowem.
Książka dla dzieci nie może istnieć bez ilustracji. A w tej odgrywają one bardzo ważną rolę, uzupełniając i uwypuklając słowa Michała Rusinka. Daniel de Latour, ilustrator "Księgi potworów" cudownie obrazuje cechy opisywanych potworów lub ich szczególną sytuację. Lektura dzięki temu jest pełniejsza, a oczy mogą podziwiać wyjątkową kreskę de Latoura.
Książkę kończy "Alfabetyczny spis potworów", który objaśnia pochodzenie wszystkich, opisanych w wierszach, stworów i ich występowanie w literaturze czy popkulturze.
"Księgę potworów" możecie przeczytać "na jeden przysiad" lub delektować się nią dłużej, dozując liczbę czytanych jednorazowo wierszy. Można powracać do niej wielokrotnie, aż wszystkie wiersze będziecie recytować z pamięci.
Po lekturze już wiem, czemu Yeti ukrywa się w Himalajach (z bardzo prozaicznej przyczyny). Dowiedziałam się również, że świat jest pełen Walkirii, a i ja mam z nimi wiele wspólnego. Michał Rusinek dał mi również wskazówkę, kto jest odpowiedzialny za różne awarie w moim domu. W związku z tym mam do pogadania z pewnym stworzeniem, które nazywa się Sylf ;-).
Wyśmiejcie strach i polubcie potwory, które wierszem nakreśla Michał Rusinek, a wizualizuje Daniel de Latour w "Księdze potworów". Gorąco polecam!
Czy Wasze dzieciaki boją się potworów?
A czego Wy baliście się w dzieciństwie?
Napiszcie, co sądzicie o najnowszej książce Michała Rusinka?
Czekamy na Wasze komentarze :-D.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękujemy wydawnictwu
Dobrze byśmy się przy niej bawiły z córką:)
OdpowiedzUsuńJestem pod dużym wrażeniem recenzji Twojej córki, z polskiego musi mieć same 6:)
Mam nadzieję, że będziecie miały okazję :-D.
UsuńRzeczywiście z polskim świetnie sobie radzi. To jeden z jej ulubionych przedmiotów.
Świetna recenzja. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :-D. Zapraszamy na kolejne :-)!
UsuńMusimy ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :-D.
UsuńMam nadzieję, że się Wam spodoba.
Sama chętnie sięgnęłabym po tę książkę, jako dziecko uwielbiałam wierszyki :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz mieć okazję :-).
UsuńZapowiada się interesująco, i dla mnie i dla dzieci. :)
OdpowiedzUsuńOoo, tak ;-). Mam nadzieję, że Wam również spodoba się "Księga potworów".
UsuńCórka buduje coraz bardziej złożone opinie! Gratuluję takiej pociechy :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :-). Rozkręca się.
Usuń