O, matko... i córko! Czyli recenzja matki i zaczytanej 11-latki. "Pan Misio" Bartłomiej Trokowicz

Po małej przerwie w blogowaniu wracam do Was z nowością. Zaczynam cykl wspólnych recenzji: moich i mojej córki! 
Mam to szczęście, że pod swoimi skrzydłami mam prawdziwego mola książkowego, na dodatek z talentem do pisania. Wiem, że jako mama mogę nie być obiektywna, ale mam nadzieję, że ciepło przyjmiecie nasz pomysł na nowy cykl na blogu.


Z góry uprzedzam, że nie ingeruję w teksty mojej córki. Jedyne co zdarza mi się zrobić, to poprawić interpunkcję czy zwrócić uwagę na powtórzenia wyrazów czy jakieś słowne niezręczności. Czyli mój wkład jest symboliczny i zdecydowanie mniejszy niż praca korektorska i redaktorska w pracy nad książką ;-). 
Dość wstępu. Zaczynajmy. 


"Pan Misio. Czy lisy śnią o gadających kurach?"

Bartłomiej Trokowicz



Bomba! Śmieszna, ciekawa, porywająca wraz ze swoimi zwierzęcymi bohaterami. 
Po przeczytaniu pierwszych stron nasuwa się: O ho! Wypisz, wymaluj "Kubuś Puchatek", lecz po dalszej lekturze odkrywa się, że wcale nie jest to typowy Kubuś Puchatek. Misia, to znaczy Pana Misia mogłabym skategoryzować jako połączenie Rona Wesley'a z Harry'ego Pottera że zwierzakiem - w tym przypadku niedźwiedziem. 
Jest to idealna książka dla dzieci i dorosłych w każdym wieku. Bawi, uczy i wprowadza w świat fauny i flory. 

Moje refleksje: Wow, super, bomba, Cha cha cha. 

Zachęcam do przeczytania.



Znacie te sytuacje, gdy oglądacie film dla dzieci, a napotykacie w nim mrugnięcia okiem do dorosłych widzów? Żarty i aluzje, których dzieciaki nie odczytują, a Wy w mig łapiecie, o co chodzi i zaczynacie się śmiać.
Książka, o której dziś piszę takie właśnie sytuacje funduje.

W pewnym lesie żyje sobie miś. Przepraszam, Pan Misio. Ten dostojny osobnik jest niepisanym władcą lasu. Pod swoją opieką ma pełną gamę stworzeń i charakterków, nad którymi czasem nie jest łatwo zapanować. Pan Misio jednak sprawnie zawiaduje swoimi podopiecznymi.

Brzmi niezwykle sielsko, ale historia Bartłomieja Trokowicza jest bardziej skomplikowana i wielobarwna.
Przede wszystkim za sprawą różnorodnych postaci zwierzaków zamieszkujących misiowy las. A te mają bardzo ludzkie cechy. Są spryciarze, plotkarki, oddani przyjaciele, przewodnicy i opiekunowie. Każdy z nich ma inne cele i potrzeby, a jednak udaje im się współpracować i godzić swoje interesy. Książka pełna jest niezwykłych i zaskakujących, międzygatunkowych przyjaźni.

Pewnego dnia Pan Misio znajduje się w tarapatach i pozostali mieszkańcy stają przed próbą. Czy uda im się pomóc swojemu władcy? Czy bez mądrego nadzorcy nadal będą umieli współdziałać?

"Pan Misio" dla młodszych dzieci jest świetnym wprowadzeniem do wiedzy o leśnym ekosystemie. Ale nie tylko, bo czytelnicy odwiedzają również wiejską zagrodę czy bobrze żeremie. Starsze dzieci z pewnością zainteresuje cała historia i skomplikowana intryga, jaką wymyślił Autor.

Czytając tę książkę z dziećmi, będziecie mieć okazję do pogadania o sile przyjaźni, oddania, współpracy. Nawet o tym, że w świecie przyrody człowiek może być wrogiem i szkodnikiem lub pomocnikiem i całkiem pożytecznym osobnikiem.

Okładka sugeruje, że jest to książka dla dzieci i dorosłych. Nie mogę nie zgodzić się z taką rekomendacją, ponieważ "Pan Misio" składa się z dwóch warstw: jedna czytelna dla wszystkich (małych i dużych), druga raczej dla dorosłych i tylko dla nich zrozumiała.
Do kogo bardziej jest skierowana? Mam wrażenie, że Bartłomiej Trokowicz sprawiedliwie rozłożył proporcje. Dzieci poczytają o zwierzakach i ich perypetiach, a rodzice odnajdą liczne aluzje, np. do świata polityki, naszych przywar czy do stereotypów płciowych.
"U nas różne ciekawe rzeczy się zdarzają! Witamy w Polsce, pani Misiowa". 
Dziecko nie wszystko zrozumie, więc lektura może być pretekstem do wielu dyskusji, ale trzymam kciuki za tych, którzy będą musieli brnąć w objaśnianie symboliki sikania na dzieła Marksa i Engelsa ;-).



Jeżeli czasem nudzą Was dziecięce lektury, a macie ochotę trochę się rozerwać podczas czytania dziecku, polecam Wam zaopatrzenie się w książkę, która w oczywisty sposób kojarzy mi się z "Folwarkiem zwierzęcym" George'a Orwella.
"Pan Misio" da przyjemność z czytania małym i dużym. Moja 11-letnia córka nie nudziła się podczas lektury, choć czyta już bardzo poważne książki.

A jeśli brakuje Wam jakiegoś prezentu świątecznego, to "Pan Misio" jest również dostępny jako e-book, więc w kilka chwil możecie kupić i pobrać :-).


Jak Wam się podoba "Pan Misio"?
Sięgnięcie po tę książkę?
A może już mieliście okazję ją przeczytać? 

Jak oceniacie nowy cykl na blogu?
Czy zajrzycie do kolejnych recenzji napisanych przeze mnie i moją córkę?

Dajcie nam znać w komentarzach :-).
Bedziemy z niecierpliwością czekać na Wasze reakcje.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Autorowi :-D. 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy cykl. Na pewno będę czytać. Recenzja córki jest bardzo ciekawa. A ja mam wielką ciekawość na to, co o książkach myśli jedenastolatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie bardzo Ci dziękujemy za ciekawy ;-) i miły komentarz :-D. Cieszymy się, że będziesz zaglądać i gorąco zapraszamy :-D.

      Usuń
  2. Książke mam na oku. Lubię takie wielopoziomowe chistorie i szukam takich książek dla córki, które ją czegoś przy okazji uczą.
    Cykl z córką bomba! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :-D!
      To bierzcie się za "Pana Misio". Każda z Was znajdzie tam coś innego dla siebie :-).

      Usuń
  3. Jestem zauroczona recenzją córki :) Świetnie, że wciągasz ją w pisanie :)
    Jutro pojawi się moja recenzja i już widzę, że kila spostrzeżeń się pokrywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękujemy za ciepłe słowa :-D.
      Ja nawet nie wiem, czy wciągam ją w pisanie. Mam wrażenie, że ona ma to w sobie, a ja na to tylko chucham i dmucham.
      Jestem bardzo ciekawa, jakie są Twoje wrażenia po lekturze. Z przyjemnością zajrzę i przeczytam :-).

      Usuń
  4. Przyznaję, że Twoja córka naprawdę dobrze opisuje własne wrażenia z lektury. Widać, że publikacja to nie tylko opowiastka, ale też garść wiedzy, którą można dodatkowo oswoić. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te słowa :-D. Moja córka będzie bardzo szczęśliwa jak przeczyta Twój komentarz.
      Tak, oprócz samej historii jest wiedza, humor, podwójne dno i punkt wyjścia do obgadania z dzieckiem, jaki morał płynie z książki.

      Usuń
  5. Bardzo się ucieszyłem z tej recenzji. Po raz pierwszy mam okazję poznać bezpośrednio wrażenia tak młodej czytelniczki. I od razu same superlatywy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to właśnie chodziło :-D.
      Pełno recenzji dorosłych, a przecież dziecko też czytelnik ;-).
      Cieszę się, że nasz pomysł spotyka się z pozytywnym odbiorem. A jeśli sam Autor tak reaguje, to miód na nasze serce :-D.

      Usuń
  6. Ale super pomysł, genialnie wyszło ;)


    www.molinkaksiazkowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet większość kreskówek ma coś takiego "Żarty i aluzje, których dzieciaki nie odczytują, a Wy w mig łapiecie, o co chodzi i zaczynacie się śmiać." i właśnie dlatego to jest takie fajne!
    Książka powinna bawić i uczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o kreskówkach myślałam, pisząc to zdanie :-).
      Ta książka rzeczywiście bawi i uczy :-).

      Usuń
  8. Bardzo podoba mi się Wasz blog! Super pomysł! Na pewno będę zaglądała częściej! Pozdrawiam. :) https://faanbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawiłaś nam wielką radość swoim komentarzem :-D.
      Bardzo dziękujemy i zapraszamy do kolejnych odwiedzin.
      Pozdrawiamy :-).

      Usuń
  9. Bardzo mi się podoba Wasz cykl. Ciekawa jestem kolejnych recenzji córki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Idealny pomysł na cykl, który pokazuje, że rodzinne czytania to super sprawa!
    "Pan Misio" na pewno zagości w mojej domowej bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak! To jedna z najprzyjemniejszych czynności :-D.
      Ciekawa jestem, jak Tobie spodoba się "Pan Misio".

      Usuń
  11. Świetna sprawa :) Mama i córka czytają razem <3 Moja niestety nie lubi czytać, ale babcia lubiła bardzo, więc jak byłam całkiem mała, to miał mi kto czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja córka niestety już stała się samodzielnym czytelnikiem, ale na szczęście jest wiele książek, które obie czytamy.
      A dużą część "Pana Misio" to córka czytała mnie, gdy byłam zajęta :-D.
      A Twoja córka może jeszcze się rozczyta.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu "Zaczytana do samego rana". Będę bardzo wdzięczna za pozostawienie śladu Twoich odwiedzin. Podziel się swoimi wrażeniami i refleksjami, stosując się do zasad netykiety. Spam oraz treści obraźliwe będą usuwane.

Popularne posty z tego bloga