DIY: Rozkochaj dziecko w czytaniu książek - tutorial. Część 1.




Powszechnie narzeka się na poziom czytelnictwa w Polsce i rzeczywiście jest on co najmniej smutny, choć z łatwością można użyć bardziej jaskrawych słów, jak na przykład zatrważające.
W dzisiejszym technologicznym opętaniu, gdzie tempo i ilość docierających do nas bodźców są ogromne, wyjątkowo ważne stały się umiejętności takie, jak skupienie się na czymś dłużej, wyciszenie, uruchomienie wyobraźni. I to wszystko można wyrobić w sobie właśnie, czytając książki. Bo gdzie mamy korzystać ze swojej wyobraźni, gdy co tylko przyjdzie nam do głowy, możemy w kilka sekund wygooglować albo obejrzeć na You Tubie? I w tej kwestii czytanie książek okazuje się niezastąpione. Takie jest moje zdanie i pozostanę ideologicznym "betonem" choćby nie wiem co ;-).



Jak można się domyślić z profilu i nazwy mojego bloga, jestem molem książkowym, pochłaniaczem (ukłon w stronę Katarzyny Bondy ;-)) setek stron, zaczytanym nałogowcem etc. Było, i jest nadal, dla mnie arcyważne, aby moje dziecko również lubiło czytać. Jak zmaksymalizować to pragnienie, zastanawiałam się już w ciąży. Oto lista kroków, które postawiłam na drodze do wychowania małego pożeracza książek:


KROK 1:
CZYTAĆ OD SAMEGO POCZĄTKU

Specjaliści zalecają, żeby już w trakcie ciąży mówić do dziecka, żeby uczyło się głosu rodzica. A ja, oprócz zwykłego matczynego gadania, czytałam  swojemu coraz większemu brzuchowi klasyk A. A. Milne'a "Kubusia Puchatka" i "Chatkę Puchatka". Gdy moja córka była już na świecie, podczas karmienia czy usypiania jej czytałam na głos dalej. Czasem coś dziecięcego, czasem swoje książki czy gazety.


KROK 2:
KSIĄŻKA JAKO JEDNA Z ZABAWEK

Kolejny etap, gdy moje dziecko w wieku kilku miesięcy dość mocno było już zainteresowane otoczeniem, zaczęło się intensywnie rozglądać i chwytać przedmioty, miało dostęp nie tylko do grzechotek, gryzaków czy pluszaków, ale również do książeczek przeznaczonych dla najmłodszych dzieci. Mięciutkie, kolorowe, piszczące, o zróżnicowanej fakturze. Była nawet książeczka gumowa do zabawy w kąpieli.
Książka na tym etapie była jedną z zabawek, jednym ze stymulatorów rozwoju dziecka. Była atrakcyjna, dawała zajęcie małym łapkom i oczkom.


KROK 3:
STAŁY DOSTĘP DO KSIĄŻEK

Gdy moje dziecko stało się starsze, było w wieku kilkunastu miesięcy i więcej, miało stały dostęp do szerokiego wachlarza książeczek. Na tym etapie dominował oczywiście Kubuś Puchatek w Disneyowskim wydaniu oraz inne pozycje ze stajni Disneya. Teksty może nie były wybitne literacko, ale niewątpliwie atrakcyjność wizualna ilustracji przyciągała wzrok malucha.
Dużo kupowałam książek wydawnictwa Egmont, które miały grube, tekturowe strony, przez co były trudne do zniszczenia. Ich dodatkowym plusem było to, że angażowały dziecko w trakcie czytania dzięki przyciskom emitującym dźwięki lub światła. Były też książki z mikrofonem lub różdzką. Dzięki tym funkcjom książki są nie tylko książkami, ale również zabawkami. Znacznie bardziej przykuwają uwagę, oswajają malucha z książką, a ponadto uaktywniają. Dorosły czyta tekst, a zadaniem dziecka jest w odpowiednim momencie nacisnąć jakiś przycisk. Robi się z tego niezłe ćwiczenie i zabawa dla dziecka. Ja jeszcze oprócz samego czytania wodziłam palcem po tekście, żeby dziecko miało mniej więcej orientację, kiedy ma wypełnić swoje zadanie.
W tym i pozostałych punktach niezmiernie ważne jest, aby spotkanie z książką było codziennością. Powinien to być element rytuału, np. zasypiania. Każdego dnia spędzić minimum 15 minut na czytanie dziecku jest moim zdaniem bezcenne. A jeszcze lepiej, gdy zmieniamy i modulujemy głos zamiast czytać jednostajnie i monotonnie. Dziecko jest wtedy bardziej zaciekawione i "wsiąka" w fabułę.


KROK 4:
PRZYKŁAD IDZIE Z GÓRY

Nie zapominajmy, że dziecko najszybciej uczy się przez naśladownictwo. Powtarza słowa dorosłych i odtwarza ich zachowania.
Najczęściej dziećmi lubiącymi czytać są te, których rodzice czytają. Tak więc nie należy koncentrować się wyłącznie na czytaniu dziecku. Niesamowitą korzyścią jest pokazywanie się dziecku z książką w ręku i w ich otoczeniu. Świetnie, jeśli w domu są książki nie tylko dziecięce, ale również dorosła literatura. Wtedy dziecko ma okazję zaobserwować, że to nie jest tylko czcze gadanie, ale że czytanie książek jest naprawdę fajne, bo tak robi mama, tata, babcia etc. Nie miejmy wyrzutów sumienia, gdy czasem wykorzystamy chwilę, kiedy dziecko samo się bawi i usiądźmy z książką.


KROK 5:
"EMBARGO" NA MULTIMEDIA

Ten punkt może być dla niektórych kontrowersyjny, ale ja tak właśnie postąpiłam i nie żałuję tej decyzji. Przez pierwsze lata życia moje dziecko nie oglądało telewizji i nie bawiło się telefonem czy innymi gadżetami elektronicznymi.
Nie mam wrażenia, że coś na tym straciło, a raczej wyłącznie zyskało. W pierwszych latach takie atrakcje są zupełnie niepotrzebne, a wręcz mogą przeciążać możliwości poznawcze. Gdy sadzamy dziecko przed telewizorem, smartfonem, tabletem czy jakimś innym ustrojstwem, ono całkowicie wyłącza się z otaczającej je rzeczywistości, nie wszystkie obrazy i treści rozumie i nie uruchamia swojej wyobraźni, bo wszystko ma "na widelcu". Uważam, że nie dając zbyt szybko dostępu do tego typu "zabawek", nie krzywdzi się dziecka i nie robi z niego "ułomka", bo gdy tylko zdejmiemy rzeczone embargo, dziecko z umysłem chłonnym jak gąbka, w mig załapie, jak się posługiwać każdym sprzętem elektronicznym. A odraczając w czasie początek e-przygody, dajemy maluchowi lepsze warunki do tego, żeby rozwijało swoją wyobraźnię, umiejętność wyciszenia się czy skupienia uwagi.


W pierwszej części mojego tekstu zajęłam się krokami, które można podjąć w pierwszych latach życia dziecka: od niemowlaka do przedszkolaka. W następnej opiszę, jak można postępować z dziećmi starszymi.
Już serdecznie zapraszam do kolejnych odwiedzin mojego bloga ☺.
Zachęcam również do komentowania i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.

Komentarze

  1. Wspaniały post - zawiera wiele walorów pedagogicznych. Aktualnie książka musi konkurować z telewizją, internetem, radiem i jest niestety, coraz bardziej przez nie spychana. Ja staram się zachęcać w przedszkolu dzieci do czytania, bo czytanie uwielbiam. Czasami się to udaje, czasem niestety kompletnie nie.
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za opinię ☺. Tak, rzeczywiście konkurencja jest ogromna i te wymienione przez Ciebie uprzyjemniacze są niestety łatwiejsze w odbiorze, ale i tak starać się wychować czytelnika jest warto. Bo książka, w kontrze do telewizji czy internetu, nie rozleniwia umysłu. Świetnie, że zachęcasz dzieciaki. Sukces byłby bliżej, gdyby ich rodzice również to robili, a z własnych obserwacji wiem, że teraz nie tak wielu osobom na tym zależy. Smutne, ale nie traćmy nadziei i nakręcajmy dzieciaki do czytania.
    Serdecznie pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja spełniłam wszystkie z wymienionych przez Ciebie założeń, oprócz ostatniego. Okazało się, że moje dziecko umie pogodzić ulubione kreskówki i inne multimedia z czasem na czytanie. Mój syn nadal chętnie sięga po książki i robi się coraz bardziej wybredny w ich wybieraniu. Ale to akurat chyba dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję czytającego syna :-). Moja córka też jest za pan brat z nowoczesnymi technologiami, ale czas poświęcony na nie jest reglamentowany. Opisane przeze mnie "embargo" stosowałam tylko w pierwszych latach jej życia. Ale oczywiście można postępować inaczej. Grunt, żeby dzieciaki czytały :-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również nie Nakładam jakichś sztywnych ram czasowych na korzystanie z telewizji czy internetu, jednak kiedy powiem, że wyłączamy już, to znaczy że wyłączamy, i nie ma i nie było przy tym problemów. Stosowalam wymienione przez Ciebie rady i obecnie razem odwiedzamy sobie bibliotekę a w szkolnej panie musiały córkę stopowac ;) uważam to za jeden z moich największych sukcesów nie tyle wychowawczych, co nawet życiowych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję molika książkowego :-D. Moja córka też wypożycza hurtowe ilości książek w bibliotece szkolnej i publicznej i czyta po kilka naraz.

      Usuń
  6. Niestety nie zawsze się to sprawdza :( Mojej córce zaczęłam czytać, kiedy miała z miesiąc. Teraz ma dziewięć lat i nadal razem czytamy. A polega to na tym, że ja jej czytam, a ona słucha. Uwielbiam książki, dużo czytam, więc dobry przykład w domu ma. Z multimediów zbyt dużo nie korzysta. A mimo to absolutnie - mimo zachęty z mojej strony - nie chce samodzielnie czytać. Chodzimy razem do biblioteki, wybiera sobie sama książki. Tak samo w księgarni. Ale kończy się na tym, że wszystkie czytam jej ja. No dobra, czytanie zaczyna ona - jedną stronę. Jednak zawsze wiąże się to z marudzeniem, ociąganiem itp. Nie umiem zachęcić młodej do czytania :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie ma metody skutecznej w stu procentach. Z tego, co piszesz wynika, że Twoja córka nie ma awersji do książek, tylko problem jest z samodzielnym czytaniem. A sprawdzałaś jej wzrok u okulisty? Może ma wadę wzroku... A może jesteś doskonałym lektorem i po prostu lubi Cię słuchać :-)

      Usuń
    2. Ze wzrokiem wszystko OK :-) A lektor ze mnie taki sobie. Ona po prostu nie czyta najlepiej, a wiadomo, że jak coś sprawia trudności, to się tego nie lubi. Ale jak ma nie sprawiać, jeśli się nie chce ćwiczyć i nauczyć? Ale próbujemy, jedna strona dziennie, z oporami, ale jakoś idzie ;-)

      Usuń
    3. Grunt, że lubi książki:-). A z samodzielnym czytaniem może być tak, jak z chodzeniem czy mówieniem, że jedne zaczynają wcześniej, inne dzieci później. Każde we własnym rytmie. W każdym razie nie przestawaj w wysiłkach i czytajcie razem. Pozdrawiam :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu "Zaczytana do samego rana". Będę bardzo wdzięczna za pozostawienie śladu Twoich odwiedzin. Podziel się swoimi wrażeniami i refleksjami, stosując się do zasad netykiety. Spam oraz treści obraźliwe będą usuwane.

Popularne posty z tego bloga