W słońcu i we mgle - Dorota Schrammek [RECENZJA]

Literatura kobieca bywa różna. Zabawna, frywolna, czasem płytka. Na szczęście nie brakuje też w tym gatunku pozycji, które przede wszystkim są o czymś, dotykają ważnych tematów, problemów, które dotyczą wielu czytelników (czytelniczek), niosą pociechę i last but not least są dobrze napisane. Dla mnie dobrze oznacza m.in napisane bez emfazy i górnolotnych określeń. 





Mam alergię na bohaterki, które bujają w obłokach, zachwycają się każdym źdźbłem trawy, promieniami słońca i jedyne czego im brakuje to księcia na tęczowym jednorożcu. 
Moje kolejne spotkanie z twórczością Doroty Schrammek pokazuje, że ta autorka jest daleka od kreowania takich postaci. Kobiety w jej książkach są prawdziwe, mają swoje bolączki, obawy i lęki. Ale mają też siłę i mądrość. Potrafią trwać w błędzie, czuć się zagubione, ale nie zamykają się na zmiany, podejmowanie nowych wyzwań. Czasem potrzebują do tego jakiegoś katalizatora. 
A z w "Słońcu i we mgle" płynie jeszcze jedna myśl: kobiety stać na solidarność, zwarcie szyków i wzajemne wspieranie się.

Dorota Schrammek oparła fabułę swojej najnowszej powieści na znanym mi już z pobierowskiej trylogii schemacie: nieznani sobie wcześniej ludzie zamieszkują w tym samym hotelu (lub pensjonacie jak w trylogii), poznają się, otwierają przed sobą nawzajem i zaczynają pozytywnie wpływać na losy nowych znajomych.
Do Wałcza w sprawach służbowych przyjeżdżają Bożena, Natalia i Alicja. Zamieszkują w hotelu prowadzonym przez Majkę. Początkowo wydaje się, że nic je nie łączy. Każda z nich nosi jakieś brzemię i ukrywa je przed światem. Oprócz Alicji wszystkie są mężatkami, ale nie widać, żeby były szczęśliwe w swoich związkach. I choć na pozór ich sytuacje wydają się podobne, to źródła ich problemów są zasadniczo inne. Wszystkie trzy są twardo stąpającymi po ziemi kobietami, ale trwają w jakimś stuporze i nie potrafią wyrwać się z ograniczeń, które same na siebie nałożyły.

Jak mam ufać, że tuż obok mnie jest ktoś, kto oszukał mnie, a potem zwyczajnie zostawił? Wierzyłam w miłość, a ona jest równie nieprawdziwa jak duchy! 

Alicja to postać z zupełnie innej bajki. Cechuje ją niesamowita przenikliwość i wrażliwość na losy innych. To ona jest spoiwem, które łączy pozostałe bohaterki i pozwala się im otworzyć. Z Alicją łączy się też pewien ważny dla całej historii wątek metafizyczny czy nawet paranormalny. Dziewczyna posiada pewne zdolności, które pozwalają jej dostrzec więcej, zajrzeć w głąb duszy, rozpoznać trawiące problemy. Ma również kontakt ze światem umarłych, czyli jest kimś w rodzaju medium. W umiejętnościach i poczynaniach Alicji dostrzegam inspiracje filmami "Uwierz w ducha" i "Szósty zmysł". Nie wiem czy autorka je oglądała, ale są w książce sceny bardzo kojarzące się z tymi filmami.
Nie czuję jakiegoś szczególnego zainteresowania zjawiskami paranormalnymi, ale w przypadku tej lektury ten wątek mi nie przeszkadzał. Choć istotny i stanowi klucz do rozwiązania fabuły, to nie wydał mi się nachalny. Opisany jest dość subtelnie, w dużej mierze dlatego, że Alicja nie została przedstawiona jako nawiedzona szamanka, a jako ktoś o szerszej perspektywie, kto w sposób delikatny sugeruje inne spojrzenie i metody.


Szczur dumbo


Wszystkie cztery bohaterki zaprzyjaźniają się i zaczynają sobie pomagać. Uzupełniają się swoimi doświadczeniami, przeżyciami i perspektywami. Pobyt w Wałczu, początkowo będący jedynie służbowym obowiązkiem, staje się przełomowy i doprowadza bohaterki do katharsis. Czytelnik obserwuje metamorfozę bohaterek. Skorupa, w którą początkowo są przyodziane, zaczyna pękać i zdaje się jakby Majka, Natalia i Bożena brały pierwszy od dawna głęboki oddech, odkrywając w sobie to o czym albo nie miały pojęcia, albo dawno o tym zapomniały i schowały gdzieś na dnie świadomości.

Prawdziwe wybaczenie to umiejętność przeznaczona dla nielicznych. Ogromną sztuką jest powstrzymanie się od wytykania błędów osobie, która kiedyś nas skrzywdziła. 

Autorka sprawnie językowo prowadzi fabułę. Powoli odkrywa karty trzymane w rękach swoich bohaterek, dozując informacje o nich, o ich problemach i sekretach. W spokojnym tempie zbliża je do siebie, podkręcając dynamikę ich relacji i życiowych zmian, do których doprowadza spotkanie czterech kobiet.
"W słońcu i we mgle" czytałam z przyjemnością i nie przypominam sobie, żeby zdarzały mi się gorsze momenty. Tak jak wspomniałam Wam wcześniej nawet podwyższona aktywność paranormalna Alicji nie zniechęciła mnie do lektury. Na pewno było to dla mnie fabularne zaskoczenie, ale ten wątek postrzegam jako szczyptę magii w historii o zwyczajnych, życiowych problemach. Baśniowy powiew w prozie życia, choć zapewne wiele osób wierzy w takie zjawiska.

Dorocie Schrammek należy się uznanie za to, że fabułę swoich powieści osadza w różnych miejscowościach (mniejszych i gorzej kojarzonych) i czyni je ważnymi w opowiadanych historiach, tak jakby były kolejnym bohaterem.
"W słońcu i we mgle" to moje trzecie spotkanie z tą autorką i dzięki tym lekturom książkowo odwiedziłam już Wałcz, Pobierowo ("Horyzonty uczuć") i Trzebiatów ("Niepełka").
Z czym kojarzy Wam się Wałcz? Większości pewnie z niczym, a po przeczytaniu tej powieści można odnieść wrażenie, że to sympatyczna, malownicza miejscowość z pięknym jeziorem. Jeśli będę miała okazję znaleźć się w tych okolicach na pewno z zainteresowaniem spojrzę na Wałcz innym okiem, przez pryzmat przeżyć i wrażeń bohaterek "W słońcu i we mgle".

Nie ma co ukrywać, że ta powieść jest oparta na znanych już schematach. Mówi się, że wszystkie historie zostały już opowiedziane, więc użycie schematów z tej perspektywy nie jest niczym nagannym. Mnie "W słońcu i we mgle" w żadnym wypadku nie nudziło. Mam już zaufanie do prozy Doroty Schrammek i wiem, że jeśli mam chęć na relaksującą, kobiecą literaturę, która jest mądra i podnosząca na duchu, to jej książki są dla mnie odpowiednim wyborem.



Za możliwość lektury bardzo dziękuję wydawnictwu



Komentarze

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce.. :(

    Pozdrawiam. ♥
    http://nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie, że mogłam czymś zaskoczyć :-)

      Usuń
  2. Również mam uczulenie na takie bohaterki, choć tęczowe jednorożce uwielbiam :D

    Książek Doroty Schrammek nie znam (jeszcze), ale wydaje mi się, że znalazłabym w nich (a już w tej konkretnej na pewno) coś dla siebie. Nie wiem, dlaczego literatura kobieca sprawdzana jest do poziomu lekkich, smętnych czytadełek... przecież można inaczej i nadal będzie kobieco :) Jeśli tu jest inaczej (co wnioskuję z Twojej z recenzji), to ja jestem za.


    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie mam do samych jednorożców, a gdybym miała, moja córka nie wybaczyłaby mi tego ;-).
      Łatka literatury kobiecej, jak każdy stereotyp, jest krzywdząca dla tych książek, które niosą jakąś treść i nie ograniczają się do "ochów i achów".
      Książki Doroty Schrammek są na wskroś kobiece, w pozytywnym znaczeniu, więc jak będziesz miała okazję, polecam do nich zajrzeć. I młodzieżowa "Niepełka" to warta poznania książka.

      Usuń
  3. Z tego co widzę, mamy podobne podejście do literatury kobiecej - alergia na te same mimozowate bohaterki ;) tym bardziej zainteresowalas mnie tą konkretną książka i autorką. Jeśli czytać ten gatunek, to wtedy, kiedy jest "o czymś".

    Boskie zdjęcie szczurka!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-). Trudno głaskać I pstrykać fotkę, ale udało się :-).
      A mimozom mówię stanowcze NIE. I w książkach, i w życiu ;-)

      Usuń
  4. Nie czytałam niczego tej autorki, ale myślę, że ta książka mogłaby przypaść mi do gustu :) Schematyczność mi nie przeszkadza, jeśli książka w jakiś sposób mnie wciąga i wywołuje emocje :)

    Pozdrawiam :)

    Jednocześnie chciałam poinformować o zmianie adresu mojego bloga. Od dziś mój blog dostępny jest pod adresem: https://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz mieć kiedyś okazję poznać twórczość Doroty Schrammek.
      Dziękuję za info o zmianie adresu :-).

      Usuń
  5. Jestem wprost uczulona na schematy w powieściach i unikam ich jak ognia :)

    Szczurek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :-). To bywa trudne, bo czasem schematy wyskakują jak królik z kapelusza ;-).

      Usuń
  6. Obawiam się, że mogłaby mnie ta lektura lekko irytowac

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twórczość autorki.Po każdą jej książkę sięgam z przyjemnością i nigdy się nie zawiodłam. Ta również bardzo mi się podobała.
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu "Zaczytana do samego rana". Będę bardzo wdzięczna za pozostawienie śladu Twoich odwiedzin. Podziel się swoimi wrażeniami i refleksjami, stosując się do zasad netykiety. Spam oraz treści obraźliwe będą usuwane.

Popularne posty z tego bloga