Konkurs na żonę - Beata Majewska [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

Lubicie bajkę o Kopciuszku i wariacje na jej temat w filmie i literaturze? Wiele z Was pewnie tak, bo choć temat mocno eksploatowany, to nadal ma magnetyzującą siłę przyciągania. 
Poznajcie opowieść o Kopciuszku po tuningu, w której książę nie jest kochający, dostojny i honorowy, a sam Kopciuszek, choć biedny i zahukany, to okazuje się być nie w ciemię bity. 




To moje pierwsze spotkanie z twórczością Beaty Majewskiej, wcześniej publikującej pod pseudonimem Augusta Docher. Pierwsze, ale na pewno nie ostatnie. Rzadko sięgam po taką typowo babską, romantyczną literaturę, ale pióro autorki bardzo mi odpowiada, a "Konkurs na żonę" czytał mi się bardzo przyjemnie. 

Hugo Hajdukiewicz to dobiegający 30-tki świetnie sytuowany prawnik. Ma piękne mieszkanie, super auto, czerpie z życia garściami. Dotychczas prowadził dość hulaszczy tryb życia: imprezy, modne miejsca, zabawa z najlepszym kumplem, kolejne panienki do "zaliczenia". A wszystko to podlane alkoholem. Hedonista pełną gębą. Być może ciągnąłby tak dalej, gdyby nie to, że jego zmarły, obrzydliwie bogaty wuj zapisał Hugonowi całą swoją schedę. Pewnie rodzi się w Was pytanie, dlaczego olbrzymi spadek ma być przeszkodą w prowadzeniu rozrywkowego życia bez żadnych zobowiązań? Jest pewien haczyk. Wuj Hajdukiewicza przebiegle obwarował swoją ostatnią wolę - Hugo zostanie spadkobiercą, jeśli przed swoimi trzydziestymi urodzinami będzie miał żonę i spłodzi potomka. Ha! Taka zagwozdka. Z pomocą przychodzi Adam Soliński, wieloletni przyjaciel Hugona. Obaj obmyślają chytry plan wyłonienia kandydatki na żonę w konkursie literackim ogłoszonym na uniwersytecie. Prace mają pomóc wybrać tę najbardziej cichutką, skromniutką, zahukaną studentkę, która na dodatek marzy o pięknej, tradycyjnej rodzinie. 

I tu właśnie pojawia się Kopciuszek, czyli Łucja Maśnik. Łucja pochodzi ze wsi, ze skromnej, pokaleczonej, ale kochającej się rodziny. Wiedzie życie studentki ledwo wiążącej koniec z końcem, jest szarą myszką w burych ubraniach. Dla niej Hugo to istny książę na białym koniu, a zainteresowanie, jakie jej okazuje to jak wygrana na loterii. Wpada w sidła zastawione przez przystojnego, obytego w świecie prawnika. Umawia się na randkę i w mgnieniu oka daje sobie zawrócić w głowie, nie wiedząc, że bierze udział w wyjątkowo cynicznej grze. 
Czy plan Hugona się powiedzie? Czy fortuna wuja wpadnie w jego ręce? Czy Łucja da się omotać, przejrzy na oczy, a może rozkruszy lód w sercu swojego księcia z bajki? 



Mnóstwo gromów posypało się już na głowę Hajdukiewicza w recenzjach "Konkursu na żonę". Czytelniczki emocjonalnie reagują na tę postać i nie ma w tym nic dziwnego, bo trzeba mu przyznać, że zdobył się na podłość pierwszej klasy. Przebiegły, podstępny, cyniczny, zimny, pozbawiony empatii, wyrachowany - wszystkie te określenia świetnie pasują do Hugona, ale... No właśnie, to "ale" wyczuwałam w nim niemal od początku lektury, jakąś rysę na jego wystudiowanym, twardym wizerunku. 
Po pierwsze, taka postawa często wynika z zawodu miłosnego i jest odpowiedzią na zranione serce. Może Hugo nie zawsze taki był, może poznał smak prawdziwej miłości. 
Po drugie, nosi w sobie ciężkie brzemię, jakim jest nieobecny, a nawet nieznany, ojciec. Taka sytuacja musi wyryć trwały ślad w sercu. Nie usprawiedliwiam postawy Hajdukiewicza, bo sama na takiego absztyfikanta nie chciałabym trafić, ale te aspekty sprawiły, że dostrzegałam w nim człowieka, który gdzieś głęboko chowa w sobie dobro, a z powodu różnych wydarzeń w swoim życiu obudował się twardą skorupą. 

"Hugo najbardziej bał się samego siebie. Już od lat czuł się zupełnie wypalony emocjonalnie. Nic go nie wzruszało, nie potrafił się zakochać, a jedyne emocje, jakie panowały w jego sercu, to złość, frustracja i brak wiary w ludzi, zwłaszcza w kobiety."

Łucja z kolei jest bardzo naiwnym dziewczątkiem, życiowo jeszcze dzieckiem. Metrykalnie również, bo ma dopiero 19 lat. Nie ma doświadczeń damsko-męskich, a do spotkania Hugona najważniejsza dla niej była nauka i rodzina, a zwłaszcza babcia. Ta relacja jest szczególna, ponieważ jako dziecko Łucja straciła oboje rodziców i została przysposobiona przez babkę. 60-letnia kobieta otacza wnuczkę wielką miłością i troską, łączy je mocna więź i zaufanie. Babcia jest najwyższą instancją, słuchaczem, pocieszycielem i doradcą. Do spraw Łucji podchodzi z wyrozumiałością i mądrością życiową. Cała rodzina Maśników trzyma się razem i to jest siła, której Hajdukiewicz może pozazdrościć swojej wybrance.

"Pamiętaj, świat się nie kończy, gdy bliska ci osoba odchodzi lub zawodzi. Ciągle jeszcze jest ktoś dla ciebie najważniejszy, ty sama..."

Hugo jest ewidentnym schwarzcharakterem tej opowieści, ale zachowanie Łucji też może niektórych irytować. Głupiutka, naiwna, łatwa do zmanipulowania tak, że chce się do niej krzyknąć: "Dziewczyno, przejrzyj na oczy!". Ale tak jak w przypadku Hajdukiewicza i ona nie jest postacią jednowymiarową. Grzeczna, cicha studentka skrywa ostre pazurki i potrafi tupnąć nogą. W relacji ze swoim wymarzonym księciem przechodzi pewną metamorfozę, co sprawia, że wymyślony przez Hugona plan nie idzie jak po sznurku. 
Jednym z wymiarów, na którym dochodzi do przeobrażenia Łucji jest seksualność. Autorka, wplatając sceny erotyczne, wysmakowane, choć nie są zawoalowane, pokazuje jak w dziewczynie budzi się i rozkwita ta sfera życia, jak jej to dodaje skrzydeł i wzmacnia. Libido do tej pory uśpione, teraz wybucha z dużą siłą i pozbawia Łucję zahamowań i skrępowania. Dla niektórych czytelniczek ten pieprzyk może być dodatkowym atutem powieści. Dla mnie takie sceny nie są niezbędne, ale w "Konkursie na żonę" mają zadanie dopełnienia postaci Łucji, pokazania innych jej kolorów, poza szarym. 

Powieść Beaty Majewskiej opiera się na pewnych kliszach z literatury i filmu, ale według mnie to nie odbiera przyjemności lektury. Są przecież takie historie, które choć podobne, lubimy oglądać czy czytać w różnych odsłonach i wykonaniach. Uważam, że dużym plusem "Konkursu na żonę" jest konstrukcja głównych postaci. Nie są jednowymiarowe i płaskie, a przełamane. Im dalej w lekturze, tym mniej stają się przewidywalni, a bardziej skomplikowani. Choć na początku książki myślałam, że autorka wyłożyła już karty na stół i fabuła potoczy się w łatwy do przewidzenia sposób, to potem nie raz byłam zaskoczona, a moja ciekawość rosła. Podczas lektury towarzyszyły mi różne emocje: złość, irytacja, wzruszenie, współczucie i nadzieja. Dobrze zbilansowana mieszanka. 
Język jest bardzo przystępny, co sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze i szybko, a zakończenie postawiło mnie w stan oczekiwania... Na drugą część - "Bilet do szczęścia". Ciekawe, jak potoczą się losy panny Maśnik i pana Hajdukiewicza. Będzie happy end czy nie? I kiedy kontynuacja ujrzy światło dzienne? Czekam :-). 
Tymczasem premiera "Konkursu na żonę" już 10 maja. 



Za możliwość lektury bardzo dziękuję:



"Konkurs na żonę" przypadł Wam do gustu? Lubicie takie opowieści?



Komentarze

  1. Dziewczątko i pan prawnik szukający odpowiedniej żony - zapowiada się ciekawie przedstawiony motyw kopciuszka XXI wieku:) może jak najdzie mnie ochota na babską książkę, sięgnę po ten tytuł;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna książka :) Niby schematyczna, ale ma swój urok :) Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych tomów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie również urzekła ta historia i czekam na kontynuację (już w czerwcu ma być dla blogerów, a oficjalna premiera na początku lipca) ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ich jak ja lubię takie historie 😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszedzie natykam się na opinie na temat tej książki! To znak, że muszę w końcu się z nią zapoznać :)
    PS. dołączyłam do grona obserwatorów! :)
    PS2. zapraszam również do mnie: aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaobserwowanie i zaproszenie. Na pewno z niego skorzystam :-).
      Rzeczywiście, o tej książce wiele się mówi i pisze na różnych blogach. Myślę, że warto ją poznać :-).

      Usuń
  6. Lubię historie oparte na motywach Kopciuszka, dlatego mam zamiar przeczytać ,,Konkurs na żonę''.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę na blogu "Zaczytana do samego rana". Będę bardzo wdzięczna za pozostawienie śladu Twoich odwiedzin. Podziel się swoimi wrażeniami i refleksjami, stosując się do zasad netykiety. Spam oraz treści obraźliwe będą usuwane.

Popularne posty z tego bloga