"Kalendarze" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Recenzja książki.
Nie jest to klasyczna powieść. To reminiscencje z dzieciństwa autorki przeplatane refleksjami dotyczącymi teraźniejszej sytuacji, którą najkrócej można opisać jako "syndrom pustego gniazda". Autorka konfrontuje się z samotnością czy nawet poczuciem pustki po wyprowadzce dorosłych synów z rodzinnego domu. Próba odnalezienia się w nowej sytuacji zdaje mi się być jedynie dodatkiem do swoistego powrotu do przeszłości.
W opisywanym czasie miało miejsce znaczące z perspektywy kilkuletniej dziewczynki zdarzenie, a mianowicie narodziny siostry. Ale nie jest to clue całej opowieści.
Właściwie mam trudność w stwierdzeniu, co nim jest. Sporo jest mowy o relacji z babcią, o czasie spędzonym w gospodarstwie dziadków, ale również o pierwszych "damsko-męskich" przygodach między przedszkolakami.
Autorka dużo miejsca poświęca opisom miasteczka, w którym mieszkała, sklepów, ulic, domów. To jakby chęć powrotu do obrazów z czasów beztroski i szczęścia dziecka.
Mam wrażenie, że to taki rodzaj książki, na który może sobie pozwolić pisarz z dorobkiem, który już osiągnął popularność, uznanie i zaistniał na rynku. Debiutant raczej nie "targnąłby" się na taką literaturę.
Zamysł tej pozycji być może w jakimś (raczej niewielkim) stopniu podobny jest do "Mojej walki" Knausgarda, ale osiągnięty efekt już zupełnie inny. Niby w obu książkach fabuła leniwie się toczy, jest to zapis zwykłych, codziennych zdarzeń, opis "zwyczajnego życia", ale u Knausgarda w tej pozornej nudzie jest ładunek emocjonalny i poczucie sensu czytania tych retrospekcji. Natomiast w "Kalendarzach" tych elementów nie dostrzegam.
W trakcie czytania przeszkadzało mi, że autorka teraźniejszość opisuje w pierwszej osobie, a dzieciństwo w trzeciej. Na dodatek dziecięca bohaterka nie jest opisywana imieniem, a jako "dziewczynka". Domyślam się, że zamysłem pisarki było zdystansowanie się od własnej przeszłości i opisanie jej jakby "z boku", ale wyjątkowo irytowało mnie to w trakcie lektury.
Po tę książkę sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze, bo byłam usatysfakcjonowana lekturą dwóch cykli książek tej autorki: "Cukierni pod amorem" oraz "Podróży do miasta świateł".
Po drugie, ponieważ dałam się skusić wiele obiecującym opisem "Kalendarzy" z tyłu okładki.
Niestety zawiodłam się i przez cały czas spędzony nad tą książką zastanawiałam się, czy kontynuować lekturę. Wyjątkowo rzadko zdarza mi się nie doczytać książki i w tym przypadku przez kolejne strony liczyłam, że jeszcze coś mnie zafascynuje, że się "wciągnę", ale tak się nie stało.
Żałuję, że moja pierwsza opublikowana recenzja jest tak niepochlebna, bo najczęściej sięgam po książki, które, spodziewanie lub nie, okazują się być dobre lub bardzo dobre. A w tym wypadku zawiodłam się, ale jestem świeżo po lekturze "Kalendarzy" i swoimi odczuciami chciałam się podzielić szczerze.
A jak Wam podobała się ta pozycja?
INFORMACJE O KSIĄŻCE:
"Kalendarze"
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2015
ISBN: 9788308060100
Liczba stron: 288
źródło okładki: http://www.wydawnictwoliterackie.pl
Nie czytałam, i raczej się nie zdecyduje. Obawiam się, że też meczylabym się przy czytaniu.
OdpowiedzUsuńNo i słusznie 😉. Jest mnóstwo innych książek, które w przeciwieństwie do tej, nie pozostawiają w głowie pytania: "Ale o co chodzi?!".
OdpowiedzUsuńZniechęciłaś mnie..., a książkę mam z ubiegłorocznych Targów z autografem.
OdpowiedzUsuńUps... Przepraszam 😯. Ale o ile zaczytywałam się w "Cukierni pod amorem" i "Podróży do miasta świateł", to tej książki ni w ząb nie rozumiem i bardziej ją wymęczyłam niż przeczytałam. Może Ty się do niej przekonasz, a jak nie, to z autografem na Allegro pójdzie 😉.
UsuńNie słyszałam jeszcze nic o tej autorce. Może kiedyś zapoznam się z jej twórczością :)
OdpowiedzUsuńMogę szczerze polecić serię "Cukiernia pod amorem".
UsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz ☺. Pozdrawiam.
Nie czytałam jej jeszcze, więc nie mam swojego zdania na jej temat ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
Ja niestety już mam... ;-)
Usuń